Prawa autorskie

Wszystkie prace, zdjęcia i teksty zamieszczone w tym blogu są wyłącznie moją własnością, a jeśli tak nie jest wyraźnie to zaznaczam. Kopiowanie, wykorzystywanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody zabronione.

ZDJĘCIA

Wszystkie prezentowane na blogu zdjęcia są wykonane przeze mnie i moją córkę.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.

Obserwatorzy

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Parny poniedziałek


Parno,duszno,nie do wytrzymania.Na ogrodzie dziś nie da się siedzieć,bo choć mnie komary nie gryzą ale to bezustanne brzęczenie koło uszów i siadanie ich na mojej łysej głowie niezmiernie działa mi na nerwy.
Siedzę więc w domu ,zwijam rurki.Myślałam ,że dziś coś pomaluję zwiniętych rurek ale pogoda sie nie nadaje,bo już dwa razy padał drobny deszczyk a one najlepiej schną na pełnym słońcu i po wyschnięciu nie farbują rąk,a jak parno i wilgotno fatalne się robią.
Dziś tak nie najlepiej się czuję,skończył mi się jeden lek,a nie zauważyłam ,że mam go mało i ciągle jest mi niedobrze,na wymioty ciągnie.A i ta pogoda nie wpływa dobrze.Mam nadzieje ,że do środy jakoś to zniosę aa w szpitalu już mnie kroplówkami wzmocnia przed chemią.Tak szybko ten czas leci odmierzany od wizyty do wizyty i pobytu w szpitalu,aż nie chce mi się wierzyć ,że to już pół roku minęło.Zwolnienie już dziś mi się kończy a z ZUS-u żadnej informacji,czy dadzą zasiłek rehabilitacyjny czy rentę.Następny miesiąc będzie bez kasy,jedynie z marną wypłatą za 14 dni chorobowego . A papiery w ZUS-ie już więcej jak miesiąc temu złożyłam.Ale co ich to obchodzi,oni mają swoje wcale niemałe zarobki,a ty męcz się albo umieraj dla nich to tylko zysk.
A tak poza tym to nic nowego,w domu cicho,dzieciaków  nie ma,nie ma się kto kłócić,nie ma kogo po lody posłać,Beatka szybko na rowerze by przywiozła skądś.
Biorę się dalej za zwijanie rurek,jak wrócę ze szpitala będę miała z czego robić,i podreperuję kulejący budżet.
Już i tak ktoś mi wypomniał,że zamiast wysyłać dzieci na wakacje,mogłam im zarobione pieniądze odebrać i przeznaczyć na dom. Może i mogłam,ale im też sie coś należy,Młodsza Beatka ma przed sobą wcale nie lekką naukę ,a Aga i tak była mocno obciążona obowiązkami przez okres mojej choroby,z wielkim oddaniem zajmowała się mną po obydwóch operacjach i miała na głowie cały dom wszystkim zarządzając i dbając.Niech odpoczną ,bo jeszcze i mnie wiele czeka walki i nie raz będą mi pomocne.
Dziś tak sobie patrzyłam na mój ogród przed domem,ogród chory jak ja.Niby chwasty oplewione,ale córy jakoś zacięcia do ogrodu nie mają,a ja nie mogę i wszystko tak rośnie na pół dziko.Jeszcze i ślimaki narobiły sporo szkód,pozjadały młode sadzonki kwiatów.Przez zimę wyginęło mi trochę bylin,co corocznie zdobiły ogród.Tylko uparte róże jak zwykle pięknie kwitną  i hibiskusy wzdłuż ogrodzenia tworzą piękny mur kwiatów.





2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pięknie to robisz Lucynko, a na ogród nie narzekaj, przyjdzie czas to go zrobisz po swojemu, a ludzie niech sobie gadają, tym się nie przejmuj.
Najważniejsze, że czujesz się lepiej i robisz to co lubisz.
Zdrowia Ci życzę :)
bogda

monho pisze...

Ale te hibiskusy piekne! Moje ostatnio co roku przemarzają i nim się trochę odbiją to znów jesień. Marnie mi kwitną i ciągle są małe. A te twoje cudo normalnie!
Nigdy nie zrozumiem ludzi co chcieliby rządzić nawet cudzymi wydatkami. A co im do tego!
Nie przejmuj się niczym, bo nie warto. Zdrówka życzę.

LinkWithin