Prawa autorskie

Wszystkie prace, zdjęcia i teksty zamieszczone w tym blogu są wyłącznie moją własnością, a jeśli tak nie jest wyraźnie to zaznaczam. Kopiowanie, wykorzystywanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody zabronione.

ZDJĘCIA

Wszystkie prezentowane na blogu zdjęcia są wykonane przeze mnie i moją córkę.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.

Obserwatorzy

piątek, 24 czerwca 2011

Będę się chwalić

No bo jak tu się nie pochwalić.Tylko że tym razem nie siebie ale moją córę,Beatkę, najmłodszą muszę pochwalić,koniec roku szkolnego,pierwsza klasa zaliczona,może to świadectwo nie takie znów rewelacyjne,mogłoby być lepsze,no ale ja w pierwszej klasie technikum,też wysokich lotów nie miałam.Ale nie tylko samą nauką uczeń żyje,i widać to po wyróżnieniach jakie oprócz świadectwa do domu córa przyniosła.



No jak się tu nie pochwalić?
A to jeden z wierszy mojej córy

   Przypadkiem nawiązana rozmowa z bacą

Gdy zeszłam ze szlaku
na zboczu góry
dostrzegłam go z daleka
Siedział przed chatką
A w pomarszczonej dłoni więził fajkę
I spoglądał gdzieś,jakby w znaną tylko sobie otchłań
głowę trzymając nieruchomo
Podeszłam
…..łzy płynęły mu po policzku

Dosiadłam się z pytaniem
nad czym tak duma
i skąd te łzy takie bolesne

-Nad sensem….

Pytam
nad czego sensem i dlaczego?

On tylko westchnął ciężko
I zaraz potok słów uwolnił:
przemierzaliśmy razem góry
poznawaliśmy je stopami,rękami,sercami
moczyliśmy nogi w lodowatym strumyku
wracaliśmy z wiatrem we włosach
późnym wieczorem
trzymając buty w rękach…

Na tym urwał i nagle ruszył w stronę cmentarzyka

Czekałam

Wrócił ciężko siadł na zydelku
I zadał pytanie gdzieś tam w otchłań:
Dlaczego ty a nie my?
Zebrane łzy znów uwolnione popłynęły

Zrozumiałam w moim młody sercu
że ta otchłań,do której mówi to jego ukochana
Tak sie rozmawia z zaświatami

Uśmiechnęłam się i przytuliłam starego bace
-Tylko osoba, która przeżyła to co ja –zrozumieć potrafi
Odsunął się delikatnie i odszedł gdzieś
W swoją pamięć i niepamięć

Góry stoją tak jak stały ….
Tylko my wciąż płyniemy
Na zboczu……. nie nad

środa, 22 czerwca 2011

Anioły

Jakoś ciężko...

Jakoś ciężko dzisiaj było się zabrać do pisania.W ogóle to do kitu był dzisiejszy dzień.Nie wyspałam się,bo potwornie dokuczały mi ręce w nocy,dopiero gdzieś nad ranem ,mogłam nieco przysnąć,a tu już wstawać trzeba było.Po nocnym deszczu prażyło słońce w dzień,choć cały czas zbierały się czarne chmury nad miastem.Po południu pogrzeb przyjaciela rodziny,kolejny jakby nie w porę .Żeby o tym nie myśleć,wzięłam się za wykańczanie poplecionej wikliny.Bo życie płynie dalej
 
Ćwiczyłam nowy splot zakończenia,najpierw na misce,ale nie do końca wyszło to co chcizłam,na koszyku nieco lepiej ,ale też zadowolona nie jestem





A reszta moich nowych wyrobów ,to już tak tradycyjnie prosto,bez jakich szczególnych wykończeń









No i oczywiście musiały być dzwonki,nie mam pojęcia dlaczego,ale pasjami lubię je robić



I taką małą filiżankę jako osłonkę malutkiej doniczki zrobiłam,ta większa,też za osłonkę ma służyć.
 

piątek, 17 czerwca 2011

Kraków




Przedwczoraj byłam w Krakowie,załatwiłam sobie termin zabiegu na moją chorą rękę,nieco pospacerowałam,powspominałam stare kąty,pokazałam dzieciakom miejsca,gdzie jeszcze nie były.


Było fajnie.Był smok ziejący ogniem i zdjęcia pod nim
I wogóle było super.


A wczoraj ,był zjazd forumowiczów z całe Polski.Tez było fajnie.Ale mam mieszane uczucia.Nie wiem czy potrafię powiedzieć o co mi chodzi,ale po części żałuje,że tam się znalazłam.Może to tylko efekt mojej zaburzonej psychiki spowodowanej chorobą i stanem przewlekłej depresji ,może przeczulica,ale mimo tak miłego przyjęcia ,które mi zgotowano,czułam się tam obco,nie na miejscu.Wydawało mi się,że mnie tam nie powinno być,co ja tam robię.Gdy byłam nastolatką,miałam kompleksy,że pochodzę ze wsi,bo i często w szkole koleżanki dawały mi to do zrozumienia,teraz czuję się jak uboga krewna,czasami wydaje mi się,że nie powinnam wyjść z tego pożaru,że razem ze wszystkim co straciłam,i życie moje tam powinno zostać.Już nie mam siły ciągle się dorabiać,bo ciągle brakuje czegoś podstawowego ,bo ciągle brakuje na życie,bo nadal jeszcze długi,a te marne zarobki na niewiele starczają,jeszcze i teraz choroba.Czasami mam dosyć.Myślałam,że to spotkanie pozwoli mi na podniesienie się na duchu,a wróciłam totalnie zdołowana.
Teraz ,choć bolą mnie ręce,biorę się za plecenie wikliny,bo to trochę mnie jakoś podnosi.
Wczoraj na tym spotkaniu właśnie ta wiklina u większości wzbudziła zachwyt,a takie rzeczy rozdałam:




wtorek, 14 czerwca 2011

Truskawkowy sezon

Nawet nie ma kiedy zaglądnąć na komputer ,ba jak nie siedzę w szpitalu czy przychodni,to roboty tyle ,że nie wiadomo co robić.Pół dnia jak zwykle spędziłam w przychodni,,dwa tygodnie od chemii,badania trzeba było porobić,rewelacyjne nie wyszły,wątroba ostro przeciw chemii się wzbrania,ale tragicznie jeszcze nie jest,do następnej dwa tygodnie,to może sie uspokoi.
W domu trochę przy wiklinie  papierowej popracowałam,poozdabiałam,polakierowałam,i w słoneczku na sznureczku się suszyło,niczym pranie.
Jak mąż wrócił z pracy pojechaliśmy na wieś ,przywiozłam sobie nieco truskawek.Teraz słoiczki z truskawkami sie pasteryzują a ja "wykańczam dzwonki.Mają być drobnymi upominkami na czwartkowym spotkaniu z internetowymi przyjaciółmi z całej Polski i nie tylko z Polski.Tak wygląda "mój warsztat pracy"




Jeszcze mi sporo zostało,tak ze 40 muszę przygotować,żeby nie brakło.



W koszyku te jeszcze bez "serca"
Ale już dziś nie skończę,idę spać,bo jutro znów wyprawa do lekarze,tym razem nieco dalej ,do Krakowa.Nie wiem czy cokolwiek załatwię,miał być ustalony termin zabiegu operacyjnego,neurochirurgicznego,ale jak się rejestrowałam na tą wizytę (w grudniu,ubiegłego roku),nie miałam pojęcia,że już na raka choruję.A teraz po dwóch operacjach i w trakcie chemioterapii,pewnie do zabiegu nie dojdzie,a już mi czasami ciężko ten potworny ból rąk znosić.

wtorek, 7 czerwca 2011

Postępy

No bo cóż można w taki upał robić,nic tylko w cieniu siedzieć i haftować.Ptaszki śpiewają a robota ubywa.

 Tak obecnie wygląda mój Anioł Stróż,może niewiele przybyło,ale zawsze coś.

niedziela, 5 czerwca 2011

Nocni goście w ogrodzie


Coś mi stęka i furczy pod oknem,pies denerwuje się w domu.Wyglądało,jakby ktoś leżał pod oknem i dyszał.Z latarką i kijem od miotły idziemy sprawdzić co się dzieje.A tam dwa jeże podczas zalotów,furczą i prychają na siebie,ciężko dyszą.

Rodzinna sobota

Wczoraj był wspaniały dzień,tak jakoś spontanicznie wybraliśmy sie na wieś do mojego rodzinnego domu gdzie mieszka teraz młodsza siostra z mężem i naszym tatą.
Pogoda była piękna,posiedzieliśmy,powspominali,porobili masę zdjęć.
Moje ukochane róże które przyniosłam do domu ponad 45 lat emu i do dnia dzisiejszego tam rosną.
Oczywiście z siostrą porobiłyśmy trochę zdjęć wspólnych
Była i nauka fotografowania,a w zasadzie posługiwania się najprostszą cyfrówką,czyli moją Minoltą.
Po południu tatuś przygotował grila

Dzieciaki pograły swobodnie w badmintona,pospacerowały,pojadły truskawek prosto z krzaczków,poszalały z psiakiem.I tak wypoczęci,zrelaksowani, z zapasem nowej energii na cały tydzień wróciliśmy wieczorem do dusznego gorącego miasta.
Za tydzień następny wypad,bo już zbiór owoców będzie,to i pomóc trzeba i sobie coś zrobić.Być może posiedzę tam kilka dni.

piątek, 3 czerwca 2011

Byle do przodu...


Byle do przodu,byle przeżyć jak najlepiej i jak najpożyteczniej każdy kolejny dzień,bo każdy dzień,to kolejny darowany dzień,oby ich jak najwięcej było.
Dziś duszno i gorąco było,myślałam,że po nocnej okropnej burzy,nieco chłodniej będzie.Nie narzekam,ale jakoś nie najlepiej dziś się czułam,jedzenie było jak z papieru,nic nie miało smaku,gdyby nie to ,że muszę jeść,chyba bym nic nie jadła.Ale dobrze,jeszcze nieco schudnę,to mi tylko na zdrowie wyjdzie.
Niewiele mogę i niewiele ni wolno robić,więc staram się zająć robótkami.Niestety,chwilowo ręce omawiają posłuszeństwa,musiałam wiklinę i szydełko "urlopować".Ale na szczęście zostało haftowanie i łażenie z aparatem w poszukiwaniu jakich ładnych ujęć.Chodzić też co prawda za wiele nie mogę ,ale i na ogrodzie coś się znajdzie.
Odgrzebałam zaczęty zimą haft i trochę dziś podziobałam igłą,jak narazie to tak wygląda:

Pochodziłam trochę po ogrodzie,popracowałam "palcem" (po prostu pokazywałam dzieciakom ,co chwast a co pożyteczna roślinka),porobiłam nieco zdjęć w ogrodzie.Zakwitło już nieco kwiatów.
Moja najbardziej lubiane róże jak co roku pięknie kwitną.Najbardziej cieszy mnie biała miniaturowa różyczka ,którą dostałam w ubiegłym roku na Dzień Matki od dzieciaków




Inne kwiaty też kwitną pięknie.


środa, 1 czerwca 2011

Chemia

Jestem dziś po pierwszej "chemii",paskudnie się czułam,wydawało mi się,że wszystko rozsadza mnie od środka,nie chce mi się ani pisać ani czytać.Próbowałam haftować,ale ręka coś nie chciała słuchać,a kolory jakoś inaczej wyglądały.
Jutro będzie lepiej a następna chemia dopiero pod koniec miesiąca.

LinkWithin