Prawa autorskie

Wszystkie prace, zdjęcia i teksty zamieszczone w tym blogu są wyłącznie moją własnością, a jeśli tak nie jest wyraźnie to zaznaczam. Kopiowanie, wykorzystywanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody zabronione.

ZDJĘCIA

Wszystkie prezentowane na blogu zdjęcia są wykonane przeze mnie i moją córkę.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.

Obserwatorzy

wtorek, 19 lutego 2013

Jak ten czas szybko leci

I właśnie minęło dwa lata,gdy usłyszałam diagnozę : "ma pani niezwykle złośliwy nowotwór,musi pani poddać się operacji może wtedy będziemy mogli powiedzieć więcej".Pierwszy odruch to była złość,znowu,ile razy można mieć raka,za mną były już dwie walki o życie.A później całkowity spokój.No bo skoro dwa razy wygrałam,dlaczego tym razem ma być inaczej.
A później wszystko szybko się potoczyło,pierwsza operacja ,gdy pobrano materiały do badań,i po wynikach dwa tygodnie później druga operacja,już duża.I wyniki i kolejna diagnoza,bardzo dużo przerzutów,których nie dało się usunąć,wątroba,płuca,trzustka,i najgorsze,niby wyleczony guz mózgu znów aktywny.Lekarze twierdzą,że nie wytrzymam leczenia chemią,nie chcą podjąć się leczenia,każą mi sie przygotować na koniec.
Może ktoś by się wtedy załamał,a mnie to jakoś sił dodało.nie przyjęli mnie w jednym szpitalu,poszłam do drugiego.Tu podjęto się leczenia,choć bez widoków na wyleczenie.Poddawałam sie wszystkim ich działaniom i jednocześnie szukałam,czytałam jak mogę sobie dodatkowo pomóc.jakoś nigdy do mnie nie dotarło,że mogę się nie wyleczyć.Zaczęłam wspierać organizm dodatkowymi dietami,które na pewno nie szkodzą a mogą pomóc,wspierałam sie ziołami a wszystko za cichym przyzwoleniem prowadzącej lekarki.Po pierwszej serii chemii nie było ani poprawy ani pogorszenia.w drugiej serii zaczęło sie powoli wszystko cofać ale po jej zakończeniu niewiele się zmieniło.I totalny szok,po trzech miesiącach od zakończenia chemii kolejne badania i wynik,płuca czyste,trzustka czysta,głowa czysta,jedynie wątroba dalej objęta przerzutami ale się nie rozwijają.I tak jest do dziś,ale żyję i dokąd sie da będe.
A w tym wszystkim pomogły mi robótki,nie miałam czasu na myślenie,każdą wolna chwilę poświęcałam robótkom,pokonywałam ból i zajęłam się pracą.
I nadal mnie to pochłania
Ostatnio zrobiłam cztery kartki walentynkowe



 a dla bardzo drogiej mi koleżanki na urodziny kartkę-księgę.



Jeszcze nie dam rady wyplatać papierowej wikliny ale kręcę już rurki,nakręciłam prawie trzy wiaderka.Po niedzieli może uda mi sie wyfarbować rurki i zabieram sie do kręcenia koszyków.

piątek, 1 lutego 2013

Ciągle coś nowego

Dosyć dawno nie zaglądałam ale nie znaczy to że nic się u mnie nie dzieje.Ciągle coś robię.Ręka już prawie całkowicie wydobrzała,co wcale nie znaczy ,że jest lepiej,niewiele pomogła ta operacja,niby ręka nie boli i nie cierpnie,ale jest strasznie słaba.  Nie dam rady skręcać rurek na wiklinę papierową na maszynie,bo od drgań zaczyna boleć ręka ,muszę wszystko ręcznie robić .A nakręciłam ich całe mnóstwo,nie chciało mi się liczyć ,to zważyłam i okazało się,że ponad 4 kilo gazet skręciłam.Teraz tylko pomalować rurki,a w zimie to ciężko,bo nie bardzo jest gdzie suszyć,w lecie na słoneczku n ogrodzie szybko schło.
A i nowych kartek ostatnio trochę powstało.
Na imieniny córy zrobiłam kartkę -księgę





 I podobną na dzień babci






A dziś dwie z takiej serii,tak się spodobały,że teściowa córy dla koleżanek na imieniny sobie zamówiła.




 Kartek świątecznych tez ostatnio przybyło i chyba więcej robić już nie będę,dla wszystkich znajomych i rodziny już mam,a sprzedawać chyba nic nie będe ,bo jakoś na Wielkanoc zbytu nie ma.


Pokazuję te co mnie się samej najbardziej podobają.Znajomym najbardziej podobają się te w kształcie jaja i te z brązowymi jajeczkami..
Wszystkie zrobione przeze mnie kartki świąteczne można zobaczyć T U T A J


LinkWithin