Prawa autorskie

Wszystkie prace, zdjęcia i teksty zamieszczone w tym blogu są wyłącznie moją własnością, a jeśli tak nie jest wyraźnie to zaznaczam. Kopiowanie, wykorzystywanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody zabronione.

ZDJĘCIA

Wszystkie prezentowane na blogu zdjęcia są wykonane przeze mnie i moją córkę.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.

Obserwatorzy

poniedziałek, 10 października 2011

Jesień

Za oknami zimno ,coś za szybko te jesienne chłody przyszły,nic tylko siedzieć w domu.Dobrze,że nie mam już żadnych załatwień i nie muszę z domu wychodzić.Nie lubię upałów ale i zimna za bardzo nie lubię.
w ubiegłym tygodniu miałam masę załatwień,głównie badań.W środę byłam u lekarza ,bo wreszcie dotarły wyniki.Ale żeby wszystko było jasne,jeszcze sporo różnych konsultacji ze specjalistami trzeba było przejść.Dostać się do specjalistów to albo trzeba mieć kupę kasy i chodzić prywatnie,i to też są terminy albo trzeba po nocach siedzieć w przychodniach ,nuż uda się zarejestrować.Moja lekarka wpadła na pomysł by dać mi skierowanie na SOR,a tam już specjaliści sami przyszli i potrzebne konsultacje były wykonane.
I już wiem,że guz w mózgu to rzecz niegroźna,prawdopodobnie pozostałość po tym sprzed 30 lat,nie jest czynnym nowotworem,nie przeszkadza w niczym.Może sobie tam spokojnie siedzieć,jedynie co jakiś czas trzeba wykonać kontrolne badania i obserwować czy coś się nie dzieje.Leczenie zostało przywrócone i mam wyznaczony kolejny termin chemii.Jedynie trochę muszę podciągnąć krew,bo nieco te poprzednie chemie,długotrwałe leczenie antybiotykami ,przez ten ten zakażony port, do anemii mnie doprowadziło.Kiepsko z tym będzie,bo jak dziś wypłata męża przyszła i popłaciłam rachunki,wykupiłam lekarstwa córy i część swoich ,to bez mała bez kasy zostaliśmy.coś tam dorabiam na wiklinie ale to nie za wielkie pieniądze.Myślałam ,że nieco więcej w sobotę na targach w Bobowej pójdzie,ale nie dopisała pogoda a co za tym idzie i ludzie i prawie nic nie poszło.A narobiłam masę dzwonków,bo to najchodliwsze i koszyczki z bukietami jesiennych róż,ale wróciło wszystko do domu.Coś między znajomych upchnę ale nie tak od razu,bo każdy dziś z groszem się liczy.Zimno się robi,każdy myśli o zaopatrzeniu na jesień i zimę,bo dziś ciuchy to takie sezonowe,ledwie jeden sezon wytrzymają.
O tym to nawet nie chcę myśleć,Też wszystko już do niczego,od czasu pożaru sprzed czterech lat nic nowego nie kupowałam i wszystko już albo na córki za małe,albo do niczego.Przynajmniej szkoła do której chodzi Beatka zadbała o pomoc i ona jedna ma dokupione co potrzeba.A ja mało z domu wychodzę to jakoś muszę z tym co mam wytrzymać,nie jest takie jeszcze złe,Na szczęście udało i się zrzucić to co przytyłam i jeszcze wszystko ubiorę i między ludźmi się zmieszczę.
Dziś siedziałam i zwijałam róże  liści,jakieś "dowody wdzięczności " są mi potrzebne,za takie załatwianie spraw przynajmniej tyle się należy a że się podoba to tym bardziej.
wikliny już mało plotę bo coś nadwyrężyłam chora rękę i nie dam rady pleść,za bardzo boli.a jeszcze i ta pogoda dodatkowo ma na to wpływ.Ostatnio oprócz koszyczków na róże z liści tylko osłonki na doniczki sobie porobiłam.

2 komentarze:

monho pisze...

No to same wieści dobre. Dobrze, że się wyjaśniło z głową. Jak zmartwień i przykrych myśli mniej to i wyniki się poprawią zaraz.
Teraz tylko przejść tę ostatnią chemię i nareszcie będzie po wszystkim. Czego z całego serca życzę!
Osłonki prześliczne, jak zwykle zresztą. Szkoda, że ta pogoda nie utrzymała się, takie śliczne te koszyczki z różami, poszłyby jak ciepłe bułeczki.
Pozdrawiam serdecznie,
Monika

Zosia pisze...

Też się ucieszyłam, jak przeczytałam że guz nie groźny.
oslonki na doniczki piękne. Ja też zaczęłam wyplatać , ale na razie bardzo nieudolnie mi to wychodzi . Ale podobno praktyka czyni mistrza hihihi...

LinkWithin