Moje życie jakie jest,radości,troski,kłopoty. Moje pasje i zainteresowania,co lubie robić,co mi sprwia radość,pomaga w codziennych zmaganiach z chorobą.
Prawa autorskie
Wszystkie prace, zdjęcia i teksty zamieszczone w tym blogu są wyłącznie moją własnością, a jeśli tak nie jest wyraźnie to zaznaczam. Kopiowanie, wykorzystywanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody zabronione.
ZDJĘCIA
Wszystkie prezentowane na blogu zdjęcia są wykonane przeze mnie i moją córkę.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.
Obserwatorzy
czwartek, 9 października 2014
Witam
Witam tu córka Kundzi, już na Wszystkich Świętych powinna mieć nagrobek. Dziękujemy wszystkim za pamięć i wyrazy współczucia. Jak będzie gotowy, wrzucę zdjęcia. I wrzucam kilka minut wspomnień o Kundzi
http://youtu.be/ybW5yD9oXqE
czwartek, 31 lipca 2014
Ostatnie pożegnanie
Przepraszam serdecznie, że z miesięcznym opóźnieniem zawiadamiam ale nasza kochana
Lucynka - Kundzia57odeszła 29.06.2014r o godzinie 17.00.
poniedziałek, 17 marca 2014
Pamiątka bierzmowania
A tak mi się przypomniało ,że tydzień temu dosłownie na wariackich papierach robiłam
pamiątkę bierzmowania.Czasu miałam niewiele ponad godzinę,więc i
inwencją za bardzo się nie wykazałam.Gdybym miała więcej czasu i
kolorowy tusz w drukarce to jeszcze wydrukowałabym ze dwa obrazki tego
tła w środku i zrobiła tego gołąbka w 3D,Ale mogłam tylko wykorzystać
wcześniej wydrukowane obrazki.No i takie coś mi wyszło,ja za bardzo
dumna nie jestem ale mama bierzmowanej była "w siódmym niebie",zdjęcia
też na szybcika zrobione komórką,a że za oknem już szarówka była to
nawet obróbka w Photoskapie niewiele pomagała
niedziela, 16 marca 2014
Na urodzenie dziecka
Zostałam poproszona o zrobienie pudełka na urodziny dziecka.Miało być w stylu zbliżonym do vintage,żadnych
różów czy niebieskości.Było to dla mnie wyzwanie ,gdyż nic jeszcze w tym stylu nie robiłam i obawiałam się czy podołam.Zamawiająca podsunęła mi kilka obrazków pudełek z
zewnątrz.W środku miał być wózek a na wieczku jak się zmieszczą to
jeszcze i buciki,no i dużo kwiatów,koronek.Buciki się nie zmieściły.Wysłałam jej zdjęcia, okazało się,że jest zadowolona.
A tu moje wypociny pokazuję
piątek, 28 lutego 2014
Ślubnie
Ostatnio za wiele czasu nie mam,ciężarna córka wylądowała w szpitalu a mnie przyszło zajmować się 10 miesięcznym wnukiem.Uciążliwe to bynajmniej nie jest,bo wnusiu jest wspaniały,grzeczny,mało marudny mimo że ząbkuje cały czas i co najważniejsze nauczony jeść wszystko,więc z tym problemów nie ma.Ale że ja trochę "niepełnosprytna" większość czasu co nie śpi spędza w kojcu z zabawkami,bo ja nie mam siły gonić go po mieszkaniu.Raczkuje znakomicie i chodzi wzdłuż wszystkich mebli i ścian z prędkością rakiety.Gdyby nie pies,to byłoby wszystko ok,ale pies zazdrosny o niego i jak go tylko zobaczy raczkującego ,zaraz go atakuje,już raz go ugryzł w rękę.Zamknąć go nie ma gdzie ,bo mam tylko drzwi do łazienki a tam wyje jak opętany.
A że wnuczuś dobry może świadczyć to,że będąc dziś z nim sama byłam w stanie zrobić dwie rzeczy na jutrzejszy ślub u sąsiadki.Cóż w ostatniej chwili przypomniano sobie o mnie jak nigdzie nic ciekawego nie znaleziono. Zdjęcia za dobre mi nie wyszły,a powtórzyć już nie mam jak,bo aparat mam kiepski
ale coś tam widać .
Oto pierwsza kartka-księga
A drugie powstało pudełko,za wiele materiałów nie miałam ,kwiatki do obu musiałam robić ,bo zapasy się skończyły,wyszło jak wyszło.Najważniejsze,że się podobało.
Teraz chyba najwyższa pora pomyśleć o kartkach wielkanocnych.
A że wnuczuś dobry może świadczyć to,że będąc dziś z nim sama byłam w stanie zrobić dwie rzeczy na jutrzejszy ślub u sąsiadki.Cóż w ostatniej chwili przypomniano sobie o mnie jak nigdzie nic ciekawego nie znaleziono. Zdjęcia za dobre mi nie wyszły,a powtórzyć już nie mam jak,bo aparat mam kiepski
ale coś tam widać .
Oto pierwsza kartka-księga
A drugie powstało pudełko,za wiele materiałów nie miałam ,kwiatki do obu musiałam robić ,bo zapasy się skończyły,wyszło jak wyszło.Najważniejsze,że się podobało.
Teraz chyba najwyższa pora pomyśleć o kartkach wielkanocnych.
piątek, 21 lutego 2014
Urodzinowe eksplodujące pudełka
Niezłą miałam zagwozdkę ostatnio.Miałam zrobić dwa pudełka na urodziny,a niewiele wiedziałam o osobach które te pudełka dostaną,tyle,że jedna kocha się w orientalnych dywanach,dywanikach,poduszkach,lubi róże i bzy.
Druga natomiast zaabsorbowana jest Japonią,i jej ulubionym kolorem jest (najbardziej przeze mnie nielubiany)róż i wszystkie jego odcienie.
Pomogły mi w tym gromadzone katalogi tapet.Wiem,że nie wszyscy uznają tapety w takich pracach,ale mnie się z nich dobrze robi ,a jakoś nie umiem wykorzystać firmowych papierów,których nawet nie kupuję.
I tak pierwsze pudełko dla miłośniczki orientu,do kompletu jeszcze mały notesik ,jak ona to nazywa "sklerotnik"
drugie pudełko w japońskim stylu wygląda tak
Nie dawałam wiele ozdób,bo sama faktura wykorzystanych tapet według mnie jest wystarczająco ozdobna i wymowna,by dodatkowo ozdabiać.
Druga natomiast zaabsorbowana jest Japonią,i jej ulubionym kolorem jest (najbardziej przeze mnie nielubiany)róż i wszystkie jego odcienie.
Pomogły mi w tym gromadzone katalogi tapet.Wiem,że nie wszyscy uznają tapety w takich pracach,ale mnie się z nich dobrze robi ,a jakoś nie umiem wykorzystać firmowych papierów,których nawet nie kupuję.
I tak pierwsze pudełko dla miłośniczki orientu,do kompletu jeszcze mały notesik ,jak ona to nazywa "sklerotnik"
drugie pudełko w japońskim stylu wygląda tak
Nie dawałam wiele ozdób,bo sama faktura wykorzystanych tapet według mnie jest wystarczająco ozdobna i wymowna,by dodatkowo ozdabiać.
czwartek, 6 lutego 2014
Nowy sposób rehabilitacji
Nie zaglądałam parę dni ale to nie znaczy ,że nic u mnie się nie dzieje.
Same "niespodzianki".Otóż okazało się,ze niedowład rąk i nóg,problemy z koordynacja ruchów i z mowa wcale nie były efektem chemii.Po prostu przeszłam udar niedokrwienny dzięki zapchanym chemią żyłom.Dopiero tomografia i rezonans głowy to pokazały.Chyba jakaś specjalna siła nade mną czuwała,że tylko takie skutki pozostały,bo sadząc po badaniach ,powinnam być w znacznie gorszym stanie.Może i dobrze,ze o tym nie wiedziałam,( w szpitalu jak zabrało mnie pogotowie ,bo przewróciłam się i nie dałam rady samodzielnie stać ,zlekceważyli objawy,stwierdzili ,ze to po chemii),bo przynajmniej sama starałam się pokonać niedowład i niemoc .Pomogła mi tez lekarka rodzinna,która nie znając jeszcze wyników badań,na które mnie skierowała wypisała takie leki,że szybciej zaczęłam wracać do formy.
a ja w ramach samodzielnej rehabilitacji zaczęłam wyplatać coraz więcej wikliny papierowej.Nie idzie mi to tak szybko jak kiedyś ,jeszcze nie wszystko równe i proste ale już coraz lepiej.Choć czasami miałam ochotę rzucić tymi koszykami o ścianę ,jak palce nie mogły sobie z czymś poradzić.
Ale mimo to powstało w tym tygodniu kilka koszyków.
Dwa większe o wymiarach 30x22x5 i jedno małe 22x16x12,w przygotowaniu dwa pośrednie między tym dużym a małym
Trochę też pokarteczkowałam,ale nie wszystko skończone,bo zapas kwiatków własnej roboty mi się skończył,prawie nigdy nie używam gotowych ,kupnych (w wyjątkowych okazjach),a do robienia kwiatków ręce jeszcze się nie nadają .
I tak mam przygotowane dwie koszule tym razem w formie sztalugowych
i pięć czekoladowników,co prawda koleżanka twierdzi,że tak ładne,że wystarczyłby stempelek z życzeniami ,ale mnie coś mało strojne się wydają.
Może już niedługo moje ręce będą bardziej sprawne,to znów narobię kwiatków całe pudełka,jak narazie mąż wieczorami siedzi i wycina mi dziurkaczami skrapki na przyszłe kwiatki.
Same "niespodzianki".Otóż okazało się,ze niedowład rąk i nóg,problemy z koordynacja ruchów i z mowa wcale nie były efektem chemii.Po prostu przeszłam udar niedokrwienny dzięki zapchanym chemią żyłom.Dopiero tomografia i rezonans głowy to pokazały.Chyba jakaś specjalna siła nade mną czuwała,że tylko takie skutki pozostały,bo sadząc po badaniach ,powinnam być w znacznie gorszym stanie.Może i dobrze,ze o tym nie wiedziałam,( w szpitalu jak zabrało mnie pogotowie ,bo przewróciłam się i nie dałam rady samodzielnie stać ,zlekceważyli objawy,stwierdzili ,ze to po chemii),bo przynajmniej sama starałam się pokonać niedowład i niemoc .Pomogła mi tez lekarka rodzinna,która nie znając jeszcze wyników badań,na które mnie skierowała wypisała takie leki,że szybciej zaczęłam wracać do formy.
a ja w ramach samodzielnej rehabilitacji zaczęłam wyplatać coraz więcej wikliny papierowej.Nie idzie mi to tak szybko jak kiedyś ,jeszcze nie wszystko równe i proste ale już coraz lepiej.Choć czasami miałam ochotę rzucić tymi koszykami o ścianę ,jak palce nie mogły sobie z czymś poradzić.
Ale mimo to powstało w tym tygodniu kilka koszyków.
Dwa większe o wymiarach 30x22x5 i jedno małe 22x16x12,w przygotowaniu dwa pośrednie między tym dużym a małym
Trochę też pokarteczkowałam,ale nie wszystko skończone,bo zapas kwiatków własnej roboty mi się skończył,prawie nigdy nie używam gotowych ,kupnych (w wyjątkowych okazjach),a do robienia kwiatków ręce jeszcze się nie nadają .
I tak mam przygotowane dwie koszule tym razem w formie sztalugowych
i pięć czekoladowników,co prawda koleżanka twierdzi,że tak ładne,że wystarczyłby stempelek z życzeniami ,ale mnie coś mało strojne się wydają.
Może już niedługo moje ręce będą bardziej sprawne,to znów narobię kwiatków całe pudełka,jak narazie mąż wieczorami siedzi i wycina mi dziurkaczami skrapki na przyszłe kwiatki.
czwartek, 23 stycznia 2014
Wiklina
Wróciłam do wyplatania wikliny papierowej.Opornie mi to strasznie idzie,nie wszystko jeszcze równo i prosto wychodzi ,ale postanowiłam robić to niemal na siłę,by rozruszać zdrętwiałe palce i zmusić nerwy do szybszej regeneracji.Nie robię tego tak szybko jak kiedyś,bo kiedyś te dwa koszyki zrobiłabym w jedno popołudnie a teraz dwa dni mi to zajęło,bo długo nie dam rady wyplatać,muszę robić dłuższe przerwy.Dodatkowo malowanie,lakierowanie i suszenie tez trochę czasu zajęło,bo teraz ciężko w mieszkaniu wysuszyć,musiałam ekologiczne lakiery używać ,żeby nie zasmrodzić domu,a te wolniej schną.
Ale skończyłam.Zdjęcia nie oddają całkiem wyglądu tych koszyczków,są nieco ciemniejsze,bardziej brązowe,ale lampa aparatu rozjaśniła nieco zdjęcia.Poza tym ,nie przepadam za robieniem prostokątnych koszyków,ale o takie prosiła mnie koleżanka już niemal rok temu.Będzie miała na tegoroczne urodziny.
Ale skończyłam.Zdjęcia nie oddają całkiem wyglądu tych koszyczków,są nieco ciemniejsze,bardziej brązowe,ale lampa aparatu rozjaśniła nieco zdjęcia.Poza tym ,nie przepadam za robieniem prostokątnych koszyków,ale o takie prosiła mnie koleżanka już niemal rok temu.Będzie miała na tegoroczne urodziny.
Większy 25x34x18
mniejszy 20x26x16
niedziela, 19 stycznia 2014
Dzień babci i dziadka
Kolejna okazja ,by zrobić jakieś kartki.Miałam ochotę zgłosić na wyzwanie ale niestety,trzeba było wykorzystać materiały kupione w danym sklepie ,który ogłasza wyzwanie,a ja niestety wykorzystuje to co mam w domu i jeszcze nigdy nie kupowałam żadnych papierów.Czasem od kogoś cos dostanę,ale nawet nie wiem gdzie były kupowane.
A oto moje ostatnie karteczki
W rzeczywistości trochę lepiej wyglądają,są jaśniejsze ,taki złoto-miodowy kolor.
A oto moje ostatnie karteczki
W rzeczywistości trochę lepiej wyglądają,są jaśniejsze ,taki złoto-miodowy kolor.
piątek, 17 stycznia 2014
Venus i Mars - CANDY ! :)
Postanowiłam spróbować i wziąść udział w Candy organizowanym przez Magiczną Kartkę.
Zapraszam wszystkich do zabawy
http://magicznakartka.blogspot.com/2014/01/venus-i-mars-candy.html
Może mi sie poszczęści.
Zapraszam wszystkich do zabawy
http://magicznakartka.blogspot.com/2014/01/venus-i-mars-candy.html
Może mi sie poszczęści.
czwartek, 16 stycznia 2014
Wyniki i co dalej ?
No to wreszczie jestem po wszystkich badaniach.Od ostatniej chemii już niemal dwa miesiace upołynęły ale z badaniami to za bardzo sie nie spieszą,jak zrobią to znow nie ma kto opisać,to nie ma kto podpisac i tak w kolo.
Ale już wiem ,cała seria chemii niczego nie zmieniła z wyjątkiem mojego samopoczucia.Nie ma zadnej poprawy ale i nie ma nowych przerzutów ,co znaczy ,ze jak narazie udało sie zatrzymać rozwój choroby.I ponoc lepiej nie bedzie ,trzeba sie cieszyć z tego co jest.
Ale ta seria chemia wyraźnie pogorszyła moje samopoczucie i sprawność.Jako efekt uboczny zostało porażenie kończyn dolnych i górnych ,szczególnie niedowład rąk.Neurolog stwierdziła,że objawy są takie jak przy stwardnieniu rozsianym i trzeba je leczyć lekami jak przy SM, a niestety wszystkie są w tym wypadku płatne 100% to nie na moją kieszeń,musi więc zostac tak jak jest.Już i tak dotychczasowe leki mocno nadwyrężają budżet domowy,więc na nowe nie mogę sobie pozwolic.
Rehabilituje się więc sama,jak tylko mogę,Bo siedzieć z założonymi rękami nie mysle.Czasami mam ochote rzucić wszystko w kąt,położyć sie i nic nie robić ,ale to nie nwyjście.
Jak sie wezmę za jakąś robote to nie myślę o tym,że boli,i robię.Może gdybym nic nie robiła,ręce całkiem by sie zastały.
Wróciłam do wikliny papierowej,nakreciłam wielkie ilości rurek,z początku połowa to tylko do wyrzucenia sie nadawała,ale póżniej to juz lepiej szło.
Jak narazie ukręciłam dwa koszyczki wcale nie takie małe ,srednica 20 i 25 cm,wysokość jeden 12 drugi 15 cm.
Zaczęłam następne,tym razem prostokątne.Ale terz nie bardzo mam gdzie suszyć pomalowane koszyki,muszą czekać na pogodę (jak dziś) by na ogrodzie wysuszyć.
Karteczkowania też nie zarzucilam,na święta zrobiłam trochę kartek ,co prawda znacznie mnie niż w poprzednie lata ale zawsze coś.Można je zobaczyć Kartki świąteczne 2013
Jak sie tylko trafi okazja to coś robię,na chrzest ,na urodziny,ot tak jakie jest zapotrzebowanie rodziny lub przyjaciół.
Ostatnio "uszyłam" takie kartki-koszule dla męża i zięcia na urodziny,i dla przyjaciela rodziny.
No to na dziś będzie dosyć.Mam nadzieję,że teraz na bieżąco będe tu zaglądać i dzielć sie swoimi osiągnięciami i porażkami.
Dziękuje wszystkim co zagladali do mnie mimo że wiało tu pustką.
Troche juz sie :ogarnęłam" i cóż,jak się nie ma co sie lubi,to sie lubi co sie ma .
Ale już wiem ,cała seria chemii niczego nie zmieniła z wyjątkiem mojego samopoczucia.Nie ma zadnej poprawy ale i nie ma nowych przerzutów ,co znaczy ,ze jak narazie udało sie zatrzymać rozwój choroby.I ponoc lepiej nie bedzie ,trzeba sie cieszyć z tego co jest.
Ale ta seria chemia wyraźnie pogorszyła moje samopoczucie i sprawność.Jako efekt uboczny zostało porażenie kończyn dolnych i górnych ,szczególnie niedowład rąk.Neurolog stwierdziła,że objawy są takie jak przy stwardnieniu rozsianym i trzeba je leczyć lekami jak przy SM, a niestety wszystkie są w tym wypadku płatne 100% to nie na moją kieszeń,musi więc zostac tak jak jest.Już i tak dotychczasowe leki mocno nadwyrężają budżet domowy,więc na nowe nie mogę sobie pozwolic.
Rehabilituje się więc sama,jak tylko mogę,Bo siedzieć z założonymi rękami nie mysle.Czasami mam ochote rzucić wszystko w kąt,położyć sie i nic nie robić ,ale to nie nwyjście.
Jak sie wezmę za jakąś robote to nie myślę o tym,że boli,i robię.Może gdybym nic nie robiła,ręce całkiem by sie zastały.
Wróciłam do wikliny papierowej,nakreciłam wielkie ilości rurek,z początku połowa to tylko do wyrzucenia sie nadawała,ale póżniej to juz lepiej szło.
Jak narazie ukręciłam dwa koszyczki wcale nie takie małe ,srednica 20 i 25 cm,wysokość jeden 12 drugi 15 cm.
Zaczęłam następne,tym razem prostokątne.Ale terz nie bardzo mam gdzie suszyć pomalowane koszyki,muszą czekać na pogodę (jak dziś) by na ogrodzie wysuszyć.
Karteczkowania też nie zarzucilam,na święta zrobiłam trochę kartek ,co prawda znacznie mnie niż w poprzednie lata ale zawsze coś.Można je zobaczyć Kartki świąteczne 2013
Jak sie tylko trafi okazja to coś robię,na chrzest ,na urodziny,ot tak jakie jest zapotrzebowanie rodziny lub przyjaciół.
Ostatnio "uszyłam" takie kartki-koszule dla męża i zięcia na urodziny,i dla przyjaciela rodziny.
No to na dziś będzie dosyć.Mam nadzieję,że teraz na bieżąco będe tu zaglądać i dzielć sie swoimi osiągnięciami i porażkami.
Dziękuje wszystkim co zagladali do mnie mimo że wiało tu pustką.
Troche juz sie :ogarnęłam" i cóż,jak się nie ma co sie lubi,to sie lubi co sie ma .
wtorek, 7 stycznia 2014
Kwiatowe CANDY
Zapraszam na kwiatowe candy
http://blog.na-strychu.pl/2014/01/kwiatowe-candy/#comment-18552
A co u mnie napiszę,jak sie trochę pozbieram,bo narazie jestem w całkowitej rozsypce.
http://blog.na-strychu.pl/2014/01/kwiatowe-candy/#comment-18552
Subskrybuj:
Posty (Atom)